Podczas jednej z moich rozmów z dr inż Krzysztofem Łuszczykiem podzielił się swoimi uwagami dotyczącymi wód. Gospodarka wodami oraz obostrzenia prawne, które aktualnie funkcjonują bardzo utrudnia retencje oraz wykorzystanie wody do nawodnień. Poniżej przedstawiamy postulaty dr inż Łuszczyka, których wprowadzenie w znaczny sposób wpłynęły by na ograniczenie skutków suszy, która co raz mocniej daje się we znaki.
Co należy zrobić i zmienić w obowiązującym prawie, aby w ramach STOP SUSZY,wprowadzenie nawodnień na Polskie pola było łatwiejsze.
Prawnie zabronić używania słów „zużycie wody”bo H2O na Ziemi nie da się zużyć.
1. Wprowadzić specustawę na budowę nowych mikro, małych i dużych zbiorników retencyjnych oraz na przywrócenie nawodnieniowemu wykorzystaniu zbiorników już istniejących.
Zdecydowanie trzeba zmienić politykę w stosunku do wód powierzchniowych. Należy wprowadzić podobne rozwiązania jak przy budowie autostrad. Mając na względzie dobro ogółu jakim jest produkcja żywności, trzeba mieć możliwość przywrócenia już istniejących zbiorników retencyjnych celom nawadniania nie bacząc na opory wędkarz, ornitologów, turystów, zielonych, zawistnych sąsiadów i innych. Trzeba prawnie zezwolić na budowę jazów i piętrzenie jezior, rzek, rzeczek i strumieni bez względu na protesty ichtiologów i właścicieli nadbrzeżnych gruntów przeznaczonych pod zalanie (wykup przymusowy tak jak pod autostrady). Sięgając do starych map (nawet przedwojennych) a zwłaszcza z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku przywrócić ówczesne pozwolenia wodnoprawne i pozwolić dzisiejszym właścicielom wówczas nawadnianych terenów na odbudowanie i zasilanie zazwyczaj wielkoobszarowych systemów nawadniających.
2. Odtworzyć retencyjność istniejących zbiorników wodnych zarówno sztucznych jak i naturalnych oczyszczając je z zalegającego mułu dennego.
Wiele zbiorników wodnych naturalnych np. jez. Pogobie, Wądołek i sztucznych np. Żur w Tleniu nagromadziły na swym dnie kilkunastometrowej miąższności warstwy osadów dennych – powstałych z obumarłej flory i fauny wodnej oraz odchodów rybich – pozostawiając jedynie kilkudziesięciocentymetrowa warstwę wody na powierzchni. Podobno taniej jest wybudować nową zaporę na rzece niż wydobyć muł celem przywrócenia retencyjności zamulonego zbiornika. Ale gdy po stronie zysków wkalkulujemy spożytkowanie wydobytej substancji organicznej do użyźnienia gleby, zwiększenia jej retencyjności i zasklepienia „okien piaskowych”, którymi ucieka woda z opadów i nawodnień poniżej strefy korzeniowej uprawianych roślin (prof. Krzysztof Wierzbicki ITP) lub pośredniego zbiogazowania osadów celem pozyskania energii (prof. Stanisław Borsuk HABITAT) a następnie wykorzystania pofermentu do użyźniania pola – to jest nadzieja na skuteczną ochronę przeciwpowodziową, wodę do nawodnień a również uzdrowienie środowiska.
3. Pobór wód powierzchniowych i gruntowych zalegających na pierwszej warstwie nieprzepuszczalnej umożliwić na zgłoszenie – premiować jej nawodnieniowe wykorzystanie.
Nie jestem skłonny domagać się „samowolki” w poborze wód głębinowych. Ale na pewno należy zmienić podejście do podziemnych wód podskórnych, płytko zalegających w pierwszej warstwie wodonośnej (na pierwszej warstwie nieprzepuszczalnej). Wody takie występują głównie w dolinach rzek i starorzeczach a więc w rejonach bardzo intensywnych upraw – w pełni zasługujących na nawadnianie. Na tych obszarach nie ma różnicy czy woda pochodzi z wykopanej sadzawki głębokiej na 2 – 3 m czy studni zafiltrowanej na głębokości od -4 do -10 m – jest to ta sama woda z zanieczyszczeniami biologicznymi z szamb i gnojowników oraz chemicznymi z nawozów mineralnych, środków ochrony roślin i innych. Za wykorzystanie takiej wody do nawodnień rolnikowi powinno się dopłacać gdyż rośliny wykorzystają składniki pokarmowe, które nie spłyną do Bałtyku a do atmosfery przetranspirują destylowaną wodę, która w niedługim czasie spadnie na glebę w postaci deszczu. Wody podskórne, te na pierwszej warstwie nieprzepuszczalnej to idealny zbiornik retencyjny o olbrzymiej pojemności i powierzchni zalegania zazwyczaj pod całą powierzchnią uprawy a więc można zaoszczędzić na inwestowaniu w rurociągi przesyłowe. Podziemna retencja to również oszczędność wody której ewaporacja jest zdecydowanie niższa niż parowanie z otwartego lustra wody wynoszące w polskim klimacie średnio 500 mm na rok czyli prawie tyle ile wynoszą średnie opady w centralnej Polsce. W takich rejonach za poziom podskórnych wód gruntowych odpowiadają najczęściej rowy melioracji odwadniającej ze zdezelowanym i nie obsługiwanym systemem zastawek. Mimo to zmiany poziomu wody w ciągu każdego roku nie przekraczają 1 m i od 30 lat poziom wody na wiosnę się nie zmienił !!!
4. Wprowadzić jako alternatywny dla wodomierzy; zryczałtowany system szacowania wielkości poboru wody do nawodnień.
Podobnie jak ma to miejsce w opłatach chociażby za wodę deszczową z dachu budynku, odprowadzaną do kanalizacji; gdzie opłata roczna jest iloczynem powierzchni dachu i wielkości opadu liczonej ze średniej wielolecia. W podobny sposób trzeba umożliwić zainteresowanym oszacowanie ilości wykorzystanej wody do nawadniania konkretnej uprawy na konkretnym areale w konkretnym sezonie wegetacyjnym jako różnica optymalnej sumarycznej dawki polewowej a wielkością opadu zarejestrowanego w danym terenie. Sposób taki jest wystarczająco precyzyjny i motywujący użytkownika do pełnego wykorzystania posiadanego systemu nawadniania. Zważywszy, że koszty wody to znikoma część całkowitych kosztów nawadniania to nikt nie zastosuje nadmiernej – co za tym idzie wręcz szkodliwej dla uprawy – dawki wody. Instalowanie wodomierzy na pompowniach ciągnikowych, spalinowych, przewoźnych elektrycznych, deszczowniach jest kompletnym nieporozumieniem i kończy się całkowita utratą jego sprawności po kilku dniach użytkowania. Jeżeli koniecznie trzeba rozliczać i to bardzo precyzyjnie nawet z naddatkiem zawsze na korzyść poborcy opłat to: rolnik zgłasza przed sezonem, że w tym roku będzie nawadniał areał 18 ha ziemniaków na działkach nr 10 i 100 w Józefowie w okresie od 1 czerwca do 15 września, optymalna sumaryczna dawka polewowa dla tego gatunku to 400 mm. Zanotowane przez IMiGW opady w tym okresie, na tym terenie wyniosły 220 mm czyli rolnik rozlicz się za 180000 m2 x 0,18 m => 32444 m3 co przy cenie 5 gr/m3 daje 1620 zł Bez wodomierza indukcyjnego za 12000 zł, który zgodnie z ustawą Prawo Wodne powinno zapewnić i zainstalować PGW Wody Polskie.
5. Dla Lasów Państwowych nałożyć obowiązek ułatwienia rolnikom wprowadzenie nawadniania upraw.
Państwo jako właściciel Lasów Państwowych umożliwi pobór wód powierzchniowych ze śródleśnych zbiorników i cieków wodnych do celów nawodniania upraw polowych również rolnikom indywidualnym. Lasy Państwowe nie będą utrudniały instalowania na stałe rurociągów podziemnych przez tereny leśne a służących do przesyłu wody na rolnicze tereny nawadniane. Lasy Państwowe pozwolą na rozkładanie przez swój teren sezonowych rurociągów przesyłowych i będą współdziałały przy ich eksploatacji np. ochrona przed dewastacją i kradzieżą przez straż leśną, zaniechają prac leśnych w pasie wodociągu w okresie jego sezonowej eksploatacji.
6. Zobowiązać Lasy Państwowe do odsprzedaży i likwidacji śródpolnych zadrzewień uniemożliwiających pracę maszyn nawadniających w zamian za wykup śródleśnych pól.
Państwo jako właściciel Lasów Państwowych na preferencyjnych warunkach odsprzeda kępy śródpolnych zadrzewień z przeznaczeniem pod wycinkę umożliwiającą pracę maszyn nawadniających. W przeszłości jak również w latach ostatnich, w ramach programów zalesiania, posadzono „lasy” na wydmach, górkach i zapadliskach tworząc chronione prawem kępy drzew uniemożliwiających obecnie zainstalowanie wysokowydajnych, bezobsługowych i nisko kosztowych tzw. mostowych maszyn deszczujących jako jedynych umożliwiających precyzyjne nawadnianie. Przy dzisiejszych możliwościach technicznych nie ma problemu przywrócenie tych obszarów wysokowydajnej produkcji rolniczej. W zamian Lasy Państwowe mogły by żądać od rolnika odsprzedaży gruntów śródleśnych.
7. Wprowadzić oprócz istniejącego, nowy system poboru energii z sieci energetycznej 3x400V a głównie z sieci średniego napięcia 3 x 15 kV na sezonowe zasilanie pompowni deszczownianych.
Nawadnianie to duże zapotrzebowanie na energię gdzie należy się liczyć z koniecznością zagwarantowania mocy około 1kW na każdy nawadniany hektar. Jeżeli mamy do nawadniania deszczowniami areał 100 ha to moc zainstalowanych pomp zapewniających odpowiednie ciśnienie i wydajność adekwatną do tego areału to około 100 kW (przy nawadnianiu kropelkowym trzy razy mniej). W Polsce najtańszym nośnikiem energii jest energia elektryczna. Ze względu na duże pobory mocy trzeba prawnie uprościć sposób poboru energii z sieci 15 kV. W Grecji wzdłuż pól rolników biegnie napowietrzna linia energetyczna 15 kV i prawie na każdym słupie zawieszony jest transformator 15 kV / 400 V, właściwie cała stacja transformatorowa z licznikiem włącznie – wszystko wielkości plecaka bo na moc tylko dla jednej pompy 30 – 50 kW. W Polsce trzeba; oddzielny słup z odłącznikiem, stację transformatorową za około 100 000 zł plus obowiązkowe koszty konserwacji przez dwie zewnętrzne firmy mimo, że trafo użytkowana jest 2 -3 miesiące i to nie każdego roku. Takie mini stacje powinny posiadać, wydzierżawiać i okresowo instalować zakłady energetyczne.
8. Przenieść na skraj pola lub zamienić na podziemne kablowe dotychczas napowietrzne linie energetyczne uniemożliwiające pracę nowoczesnych maszyn nawadniających.
Na koszt budżetu Państwa lub na koszt zakładów energetycznych jako właścicieli linii napowietrznych instalowanych w przeszłości bez zgody właścicieli gruntów rolnych a obecnie utrudniających wprowadzenie nowoczesnych nawodnień, przebudować na podziemne kablowe lub napowietrzne biegnące po skraju pól nowe trasy energetyczne. Przy planowej modernizacji linii energetycznych i budowie nowych uszanować protesty właścicieli gruntów planujących nawodnienia.
9. Zwolnić z obowiązku uzyskania pozwoleń budowlanych i inwentaryzacji podziemnych rurociągów nawodnieniowych instalowanych w granicach własności gruntowych inwestora.
Aby wykonać zgodnie z obecnym prawem podziemny rurociąg rozprowadzający wodę konieczna jest dokumentacja, zezwolenia i opłaty jak za instalacje liniowe typu gazociąg, wodociąg komunalny, kanalizacja czy trasa kablowa. Jeżeli nasz rurociąg deszczowniany rozprowadzający wodę od ujęcia do hydrantów w całości przebiega na głębokości kilkudziesięciu centymetrów po naszych gruntach to nie ma uzasadnienia wymaganie kosztownych i długotrwałych uzgodnień i pozwoleń.
10. Wprowadzić zobowiązujący zapis zmuszający firmy i instytucje pozbywające się wody w postaci zanieczyszczonych cieczy do ich oczyszczenia do stanu umożliwiającego rolnicze wykorzystanie.
W sąsiedztwie kopalń, odkrywkowych i innych, wypompowywane są z ziemi olbrzymie ilości wody zagrażającej zalaniu tych obiektów. Woda ta po zgrubnym oczyszczeniu trafia do rzek i Morza. Wokół kopalń tworzą się leje depresyjne wielokilometrowego zasięgu i to właśnie w te rejony powinna być skierowana specjalnymi rurociągami nawodnieniowymi woda dla rolnictwa w ramach rekompensaty za obniżenie poziomu wód gruntowych podobnie jak to ma miejsce chociażby w Izraelu, Hiszpanii czy Niemczech. Każda jednostka, przedsiębiorstwo i instytucja pobierająca wodę do celów bytowych i około produkcyjnych lub w jakikolwiek inny sposób wprowadzająca do środowiska wodę, powinna być zobowiązana do zapewnienia jakość zrzucanej wody umożliwiającej jej rolnicze wykorzystanie jako bezwzględne minimum.
11. W ramach działalności PGW Wody Polskie powołać przedsiębiorstwa obrotu wodą.
Jeżeli wierzyć „w przepowiednie” wysuszania klimatu na terenie Polski to trzeba by było zacząć myśleć o firmach skupujących H2O w każdej postaci i z każdym zanieczyszczeniem, oczyszczających ją w zróżnicowanym stopniu, magazynujących i dystrybuujących wodę różnej jakości do różnych celów np. trzema rurociągami; biały, zielony, fioletowy – jak to ma miejsce w Izraelu – ale to chyba bardzo odległa przyszłość. Na dzisiaj aby nawodnić wszystkie uprawy inne niż zboża trzeba zatrzymać jedynie 20 litrów wody z każdego 1000 litrów które uchodzą do Bałtyku !!! Aby zapewnić komfort wodny wszystkim użytkom rolnym w Polsce trzeba zawrócić z ujść Wisły i Odry (aby nie zakłócić dotychczasowych stosunków wodnych na terenie kraju) niewiele więcej jak 60 % wód zanieczyszczających Bałtyk. Wody w Bałtyku nie ubędzie – jeżeli własne parowanie i opady nie wystarczą to napłynie bardziej słona i czystsza woda z Morza Północnego – wszyscy zyskają.
12. Nie przeszkadzać – „przymknąć oko” na obowiązujące (ale nadal martwe) prawo. Na sezon nawodnieniowy 2020 roku zostawić tak jak praktycznie było dotychczas
W latach 1989 -2019 w zdecydowanej większości (liczbowo a nie powierzchniowo) nowo powstających systemów nawodnieniowych nikt nikomu nic nie zabraniał. Jeżeli inwestor nie dopytywał się w urzędach i instytucjach o pozwolenia to zrobił co potrzebował (studnię, zbiornik, wodociąg, instalację nawadniającą) i korzysta z tego do dziś. Urzędnicy nie byli nadgorliwi i dopóty, dopóki sąsiad nie naskarżył, nikt nie miał i nie ma do dziś żadnych problemów. Czyli tak może być jeszcze chociaż na sezon nawodnieniowy 2020, to się sprawdziło przez ostatnie 30 lat a umożliwi wykorzystanie środków przeznaczonych jeszcze w ubiegłym roku na nawadnianie zamiast przeznaczania nowych miliardów na klęskową pomoc suszową 2020.
W przypadkach masowego powielania tego rozwiązania na pewno wcześniej czy później będą kłopoty zarówno z podbieraniem sobie wody, wzmożonym zapotrzebowaniem na energię elektryczną, hałasem pompowni spalinowych czy ciągnikowych, zawiewaniem deszczu na nie swoje własności i wiele innych jakie wymyśli ten „życzliwy” – takie sytuacje są coraz częstsze chociażby w rejonach sadowniczych gdzie wszyscy w jednym czasie (przymrozków kwiecień – maj) załączają równocześnie zraszacze przeciwprzymrozkowe o krótko okresowym zapotrzebowaniu na wodę 15 razy większym niż późniejsze nawadnianie wegetacyjne.
dr inż. Tomasz Łuszczyk ŁUKOMET – Krzysztof Łuszczyk 2020