Dyniowa Planeta to 2,5-hektarowe gospodarstwo rodzinne znajdujące się na terenie Kielc – blisko stąd do ścisłego centrum miasta. Uprawa jest prowadzona w pełni ekologicznie, a większość prac wykonuje się tu ręcznie. Jednak to, co wyróżnia Dyniową Planetę to wspaniały ogród na zboczu wzgórza z widokiem na Kielce, w którym można dowiedzieć się wszystkiego o dyniach i przeprowadzić wyjątkową, jesienną sesję zdjęciową.
Wiktoria Bielecka, która prowadzi Dyniową Planetę wspólnie z rodzicami i mężem Mariuszem mówi, że jest to gospodarstwo rolne z dziada pradziada. Niegdyś dominowały tu bardziej typowe uprawy – ziemniaki i zboże. Obecnie jest to jedno z ostatnich miejsc na terenie Kielc, gdzie jeszcze coś się uprawia. Miasto rośnie, wciąż powstają nowe bloki i to coraz bliżej Dyniowej Planety.
– Jeśli mamy być ostatnimi rolnikami jeżdżącymi między blokami, to nimi będziemy – zapewnia z uśmiechem Wiktoria Bielecka.
Od rodzinnej tradycji do ogrodu wytchnienia w trakcie pandemii
Rodzina pani Wiktorii miała tradycję jesiennych sesji zdjęciowych. Zaczęło się od sesji ciążowej, a później, gdy córka pani Wiktorii i pana Mariusza miała niespełna rok, wybrali się na farmę dyniową pod Warszawą, która bardzo im się spodobała. Wtedy jednak nie planowali jeszcze uprawy dyni.
W 2019 roku, korzystając z tego, że tata pani Wiktorii stworzył ogród na zboczu wzgórza, na którym znajduje się ich ziemia, rodzina zaaranżowała tam jedną małą scenkę do sesji zdjęciowej – kilka kostek słomy i dyń. Plener posłużył do zdjęć dla bliskich i znajomych.
Historia Dyniowej Planety rozpoczyna się w roku 2020, kiedy pani Wiktoria wraz z mamą wykupiły wszystkie odmiany dyni dostępne w kieleckim Agrocentrum, żeby mieć swoje warzywa do sesji zdjęciowej. Niestety, ten pierwszy zasiew zniszczyły grad i ulewy i niewiele brakowało, żeby dynie zostały zaorane. Uratował je podmokły grunt, który nie pozwolił na wjazd ciągnika.
– Zauważyliśmy potem, że dynie zaczynają się regenerować i odradzać. To co udało się wówczas zebrać było dla nas dużym plonem i zastanawialiśmy się, co z nim zrobić. Mój tata wyjeżdżał wtedy do sanatorium i dał mi trzy tygodnie na sprzedanie dyń. Przyjęłam wyzwanie – wspomina pani Wiktoria.
W ciągu trzech dni narodził się i zmaterializował plan stworzenia w ogrodzie na zboczu wzgórza pleneru zdjęciowego – Dyniowej Planety. Zaaranżowano kilka scenek z rekwizytami i dyniami z myślą o zdjęciach z rodziną i przyjaciółmi. Był to środek pandemii koronawirusa, więc Wiktoria Bielecka zaprosiła poprzez media społecznościowe kielczan do nieodpłatnych odwiedzin.
– Ludziom bardzo się u nas spodobało. Byli wdzięczni, że mogą przyjść bez maseczek, popatrzeć na innych ludzi i pooddychać świeżym powietrzem. Pytali, czy za rok powtórzymy akcję. Nawiązaliśmy wtedy pierwsze znajomości i niektórzy z odwiedzających z 2020 roku przychodzą do nas do dziś – mówi.
Uprawa ekologiczna
Dynie uprawiane są na polu o powierzchni 2,5 ha. W tym sezonie posadzono ponad 100 różnych odmian – ozdobnych i jadalnych – z całego świata. Są nasiona z Japonii, Meksyku, Szwajcarii, są także afrykańskie tykwy, a każdego roku pojawiają się jakieś nowości. Kolor pomarańczowy bynajmniej nie jest dominujący – w Dyniowej Planecie można znaleźć całą paletę barw od bieli przez beże, zielenie, żółcie aż do szarości i różów. Uprawa jest prowadzona ekologicznie, a większość prac jest wykonywana ręcznie. Pole nawożone jest obornikiem, nie stosuje się tu żadnych herbicydów lub nawozów sztucznych. W wypadku pogody sprzyjającej rozwojowi mączniaka sporadycznie używane są środki dopuszczone do rolnictwa ekologicznego. Po sezonie siany jest poplon – np. żyto.
– Sadzimy ręcznie, chwasty plewimy ręcznie. Nie jest to pole znane ze zdjęć z internetu, u nas jest w pełni naturalnie – tłumaczy pani Wiktoria.
Tegoroczny sezon nie był łaskawy dla Dyniowej Planety. Plon obniżyły ulewne deszcze, później potężny grad i wreszcie upały, które uniemożliwiły roślinom odbudowę i regenerację.
– Dynia rośnie do 28-30 stopni Celsjusza, powyżej jej wzrost się zatrzymuje, więc nie wszystko nam wyrosło – przyznaje współwłaścicielka Dyniowej Planety.
Ocenia, że w tym roku udało się zebrać zaledwie 20-25% spodziewanych plonów. Dynie, które nie trafiają na ekspozycję do ogrodu fotograficznego są sprzedawane w sklepiku i cieszą się ogromną popularnością odwiedzających i klientów.
Produkcja i edukacja
Działalność gospodarstwa to nie tylko produkcja i sprzedaż, ale także przyjmowanie grup zorganizowanych i klientów indywidualnych. Każdy chętny może przyjechać do gospodarstwa i za niewielką opłatą pospacerować po dyniowym ogrodzie i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia.
– Edukujemy dzieci, mogą u nas dowiedzieć się wszystkiego o dyni, poznać cały cykl od ziarenka do zbioru. Opowiadamy o zastosowaniach, właściwościach i chcemy odczarować dynię, żeby przestała kojarzyć się wyłącznie z ozdobą na Hallowen. Przekonujemy ludzi, że dynia ma mnóstwo różnych smaków – mówi pani Wiktoria.
Te działania przynoszą skutek, bo odwiedzający Dyniową Planetę coraz chętniej sięgają po egzotyczne odmiany i eksperymentują z nimi w swoich kuchniach.
– Na początku był boom na dynie ozdobne, teraz ludzie chcą próbować czegoś nowego. Dużym zainteresowaniem cieszy się np. japońska dynia Kogigu, która na surowo ma smak młodych orzechów włoskich. To super opcja dla uczulonych na orzechy. Fajna jest też odmiana Lunga di Napoli, ogromna, podłużna, a w smaku przypominająca melona – wymienia nasza rozmówczyni.
W Dyniowej Planecie można też znaleźć np. różową dynię bananową… o smaku marchewki. Ta jest szczególnie polecana do ciast i deserów. Ale dynie można wykorzystać także do zup, sosow, dżemów, soków, przecierów, musów, keczupów, marynować w occie, robić z nich lody, gofry, frytki, a nawet… makaron i nalewki! Wiktoria Bielecka podkreśla, że ograniczeniem jest tylko wyobraźnia kucharza.
Dynia – samo zdrowie!
Właściciele Dyniowej Planety chętnie dzielą się z odwiedzającymi informacjami na temat prozdrowotnych właściwości dyni. W pestkach znajduje się np. kukurbitacyna, która ma właściwości przeciwpasożytnicze. Dynie mają też więcej beta-karotenu niż marchewki, a przy tym nie przyjmują metali ciężkich. To także dobre źródło witamin – A, C, witamin z grupy B i wiele mikro i makroelementów. Są przy tym niskokaloryczne i lekkostrawne.
Nie popaść w rutynę
Każdego roku ekspozycja w Dyniowej Planecie nieco się zmienia. Pojawiają się nowe pojazdy, rekwizyty, scenki do zdjęć są rearanżowane. Jak zapewnia pani Wiktoria, pomysłów nie brakuje, podobnie jak terenu, który można jeszcze zagospodarować. W przyszłym roku ogród Dyniowej Planety rozszerzy się nieco w dół zbocza.
– Zostawiamy tu nutkę tajemnicy, żeby osoby, które nas odwiedzą zawsze były czymś zaskoczone. Zdjęcia u nas nie są banalne i każdego roku są nieco inne – podsumowuje Wiktoria Bielecka.