Obrońcy umowy pomocnika przy zbiorach, musieli stoczyć w jej obronie ostry bój. W ubiegłym tygodniu na spotkaniu u Prezydenta NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych (reprezentowana przez Przewodniczącą, Panią Poseł Teresę Hałas oraz Senatora Jerzego Chruścikowskiego), zmierzyła się z wnioskodawcami weta prezydenckiego w tej sprawie, czyli Solidarnością pracowniczą (reprezentowaną przez Henryka Nakoniecznego). W charakterze eksperta, który dostarczył w tej sprawie opinię prawną do Kancelarii Prezydenta RP i zreferował podczas spotkania konstrukcję oraz skutki wprowadzenia nowej umowy, wystąpił dr Mariusz Miąsko z Kancelarii Prawnej Viggen, który specjalnie dla warzywpolowych.pl komentuje to wydarzenie.
Jagodnik: Solidarność robotnicza nazywa tę konstrukcję „umową parobkową”, sugerując, że rolnicy na jej podstawie będą zatrudniali quasi niewolników – skąd takie stanowisko ?
Mariusz Miąsko: W mojej opinii jest to wynikiem całkowitego niezrozumienia charakterystyki produkcji rolnej ze strony Solidarności robotniczej, która stawia szereg zarzutów nie polegających na prawdzie. Nie jest dobrze, że związek robotniczy wypowiada się na tematy związane z rolnictwem, ponieważ np.: NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych nie zajmuje głosu w sprawie dotyczącej górników i hutników. Solidarność robotnicza w mojej opinii zapewne działając w dobrej wierze ale moim zdaniem nie posiada kompetencji do zajmowania merytorycznego stanowiska. Można podać kilka przykładów. Otóż, nieprawdą jest teza związku robotniczego, że praca w gospodarstwie rolnym nie podlega zasadom BHP. Zasady BHP są regulowane w rolnictwie aż na dwa sposoby – dla rolników prowadzących działalność gospodarczą w trybie art. 304 KP a wobec pozostałych rolników w trybie art. 63 ust.2 Ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników. Innym zarzutem Solidarności robotniczej jest mylna teza, iż umowa o pomocy przy zbiorach jest jedynym kontraktem w polskim porządku prawnym zwolnionym z obowiązku świadczenia płacy minimalnej. Jednak można zauważyć, że nie jest to jedyna umowa podlegająca przedmiotowemu zwolnieniu. Wspomniana umowa została zwolniona z obowiązku świadczenia płacy minimalnej z uwagi na jej szczególny okresowy charakter, związany z ratowaniem płodów rolnych, których uprawa lub zbiór jest lub może okazać się nierentowny (np.: z uwagi na warunki pogodowe i naturalne procesy dojrzewania). Podobne rozwiązanie zastosowano w odniesieniu do wielu innych nadzwyczajnych rodzajach umów np.: umowie o opiece nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi. Płacy minimalnej zgodnie z polskim prawem nie muszą także świadczyć pracodawcy zatrudniający na podstawie umowy zlecenie lub umowy o świadczenie usług, jeśli ich wynagrodzenie jest wypłacane prowizyjnie (więc bardzo podobnie jak w rolnictwie, gdzie wynagrodzenie za zbiory rozliczane są akordowo i prowizyjnie). Odstępstwo od obowiązku świadczenia płacy minimalnej zostało zastosowane z racji ochrony nadrzędnej wartości zapewnienia zdolności żywieniowej kraju. W innym przypadku, zbieranie przejrzałych owoców, które straciły np.: 70-90% wartości pierwotnej ceny rynkowej, byłoby nierentowne a ich zniszczenie na polach można by ocenić za ekonomicznie nieuzasadnione oraz etycznie wątpliwe i sprzeczne z wartościami chrześcijańskimi. Kolejnym zarzutem Solidarności robotniczej jest fakt niepodlegania pomocnika ubezpieczeniu emerytalno-rentowemu. Można zauważyć, iż nowy typ umowy faktycznie generuje znacznie niższe koszty oskładkowania względem umowy o pracę lub umowy zlecenia, ponieważ pracodawcy pokrywają jedynie składkę zdrowotną i wypadkową ale pracownik jest objęty aż czterema zabezpieczeniami w zakresie ubezpieczenia zdrowotnego, wypadkowego, chorobowego, macierzyńskiego. Jest to więc ogromny postęp w zakresie zabezpieczeń społecznych pomocników rolnika, względem dotychczas wykorzystywanych umów o dzieło. Umowa nie przewiduje natomiast obowiązku świadczenia składki rentowo emerytalnej (co czyni ją znacząco „tańszą” względem innych dopuszczalnych prawem umów) z uwagi na dwie podstawowe okoliczności: a) pomocnicy rekrutujący się z rolników, studentów są już objęci ubezpieczeniem emerytalno-rentowym; b) pomocnicy wykonują pracę de facto sezonową i na mocy ustawy nie może to być ich podstawową formą zatrudnienia. Kolejnym argumentem podnoszonym przez Solidarność robotniczą jest brak ustawowej gwarancji zapewnienia wody i posiłków dla pomocników. Warto jednak pamiętać, że pomocnicy spoza UE muszą mieć zapewniony lokal mieszkalny a pomocnicy – sąsiedzi, w pobliżu pól mają własne domostwa. Istotne także jest, że rolnicy wspólnie pracują z pomocnikami, wykonując razem z nimi te same prace, a w polskiej tradycji wiejskiej jest dbałość o pracowników wręcz jak o członka rodziny. Solidarność robotnicza podnosi także brak ustawowych gwarancji limitów czasu pracy w rolnictwie. Wyjaśnić należy, że poza jednym wyjątkiem dotyczącym kierowców zawodowych, żadna umowa cywilnoprawna w polskim porządku prawnym nie wskazuje limitów czasu świadczenia usługi. Taki po prostu jest charakter stosunku cywilnoprawnego i umowa o pomocy przy zbiorach nie stanowi w tym zakresie żadnego wyjątku.
Obrażanie polskich rolników wypowiedziami najwyższych rangą przedstawicieli Solidarności robotniczej o zatrudnianiu na wsiach „parobków” (czyli niejako niewolników), jest bardzo nieeleganckie i wprost niedopuszczalne i prawdopodobnie wynika z całkowitego niezrozumienia specyfiki pracy na wsi. W mojej opinii rolnikom należą się od władz Solidarności robotniczej oficjalne przeprosiny. W powojennej historii Polski poza okresem stalinowskim nikt nie odważył się zaatakować i obrażać polskich ciężko pracujących rolników, będących ostoją wartości narodowych, etycznomoralnych i państwowych. Takie właśnie stanowisko wyrazili podczas spotkania w Pałacu Prezydenta RP, Pani Poseł Teresa Hałas, Przewodnicząca NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych oraz Senator Jerzy Chruścikowski, którzy wyrazili kategoryczny sprzeciw wobec obrażania polskich rolników sugestiami Przewodniczącego Solidarności robotniczej o zatrudnianiu na wsi „parobków”. Ostatnio podobnej obrazy polskich rolników dopuszczono się za czasów stalinowskich, nazywając rolników „kułakami” i naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego Solidarność robotnicza, zawsze wspierana przez środowiska wiejskie, pozwoliła sobie na tak daleko idący afront wobec rolników.