Najpierw mrozy w okresie Wielkanocy i przymrozki w maju. Potem ulewne deszcze i gradobicia w pierwszej dekadzie czerwca. Ci plantatorzy z okolic Łęczycy, którzy liczyli ze limit pogodowego pecha się wyczerpał srodze się rozczarowali. W środę 28 czerwca w okolicach Grabowa przeszedł ulewny deszcz i grad, który obrócił wniwecz niektóre plantacje warzyw polowych.
Grad jak piłki od tenisa
Gradobicie nie trwało ani długo, ani nie dotknęło szczególnie rozległego obszaru. Zniszczenia są jednak nieodwracalne i na wielką skalę. Zniszczony został pas upraw o szerokości 1-2 km i ciągnący się przez kilka-kilkanaście kilometrów. Najbardziej ucierpieli producenci warzyw polowych w okolicach wsi Borucice. Doradca agrotechniczny Kamil Działek, właściciel Centrum Ogrodniczego Działek, który po katastrofalnym deszczu i gradzie wybrał się by odwiedzić swych klientów informuje, że grad który spadł był wielkości piłek od tenisa. Różnica polega na tym, że bryły lodu miały ostre krawędzie i nieregularne kształty. Poza uprawami poniszczone zostały dachy budynków, styropianowe elewacje domów mieszkalnych, szklarnie. Właściciele posesji odnajdywali martwe gołębie, które nie zdążyły na czas znaleźć bezpiecznego schronienia przed niszczycielskim opadem.
Stan upraw
Ilość wody, która spadł a także skala zniszczeń spowodowanych opadem brył lodu stawia pod sporym znakiem zapytania sens ratowania plantacji najbardziej dotkniętych kataklizmem.
Nać marchwi wygląda tak, jakby ktoś jeździł po niej kosiarką rotacyjną. Na pietruszce czy cebuli też jest fatalnie. Plantatorzy chcieliby ratować swe uprawy, no bo przecież z czegoś trzeba żyć. W pierwszej kolejności trzeba zabezpieczyć uprawy przed rozwojem chorób grzybowych, ale na tę chwilę nie ma możliwości, żeby do kwater wjechać jakimkolwiek sprzętem. Plon w niewielkiej części jest do uratowania, ale będzie to wymagać mnóstwo pracy i pewnych kosztów – referuje obraz zastany na wschodzie Gminy Grabów Kamil Działek. Dodaje też, że plantatorzy liczą po cichu na pomoc ze strony władz. Odstąpienie od naliczenia podatku gruntowego dla poszkodowanych gospodarstw nie zmieni oblicza trudnego sezonu, ale przyniesie przynajmniej jakąś ulgę załamanym producentom żywności. Być może sytuacją zainteresuje się Urząd Marszałkowski?
Relacja plantatora
Julita i Grzegorz Andrysiak prowadzą wspólnie gospodarstwo warzywnicze w miejscowości Borucice i jest ono ich jedynym źródłem utrzymania. Mają 3 dzieci. Wedle relacji pana Grzegorza niektóre z jego plantacji nie nadają się do reanimacji. Grad padał przez 15 minut. Największe bryły miały kształt i rozmiar podobny do szklanek. Spod lodu i wody nie było widać trawy na podwórku. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek widział coś podobnego. W katastrofalnym stanie jest zwłaszcza marchew. Zniszczenia roślin w jednej z kwater oceniam na ponad 90% w innej na ok. 60%. Mocno ucierpiały też buraczki, pietruszka i cebula, czyli wszystkie gatunki warzyw polowych, które produkuję na większą skalę. W zasadzie wypadałoby mi porozsyłać CV po firmach i szukać jakiegoś zajęcia do kolejnego sezonu. Na tym etapie na siew późnych odmian warzyw i tak już za późno, a nie prowadzimy produkcji zwierzęcej, żeby to co ocalało wykorzystać jako paszę – mówi plantator z Borucic. Skutki zniszczeń mogą mieć długofalowe skutki. Grzegorz Andrysiak wycofuje swoje rezerwacje z miejsc sprzedaży na hurtowych rynkach rolnych i miejskich targowiskach, gdyż generują one koszty, a on zwyczajnie nie będzie mieć towaru, który mógłby tam sprzedawać. Nie ma jednak wątpliwości, że miejsca te zajmą inni producenci warzyw. Absencja na rynku, choćby tylko roczna, może doprowadzić do nieodwracalnej utraty stałych nabywców produktów z gospodarstwa Andrysiaków. W ten sposób skutki tegorocznego gradu odczuwalne będą jeszcze w kolejnych latach. Obawiam się, że choć zniszczenia są tak duże, to przez wzgląd na nierozległy geograficznie region w którym nastąpiły, możemy pozostać bez pomocy władz. Kataklizm dotknął 4 miejscowości, największe straty dotyczą 2 z nich. Mam nadzieję, że jednak ktoś to dostrzeże. Kilkuset plantatorów znalazło się w trudnej bądź nawet i opłakanej sytuacji – informuje Grzegorz Andrysiak.
Redakcja pragnie podziękować Kamilowi Działkowi za udostępniony materiał zdjęciowy, którego jest on autorem.