Rejon Kresów Wschodnich przez wile lat słynął z produkcji kalafiorów, później brokułów. Sam pamiętam, gdy dekadę temu odbywały się tam liczne wydarzenia związane z tymi warzywami, szkolenie i festyny. Dziś patrząc na krajobraz tamtych terenów, widać że pól obsadzanych tymi gatunkami jest już niewiele. Z czego to wynika, co wpłynęło na takie zmiany? Odwiedzając Zamojszczyznę szukamy odpowiedzi wśród samych producentów tego warzywa.
Koszty w górę, cena stała
Od kilkunastu opłacalność produkcji kalafiora staje się coraz niepewna. Jeszcze kilka lat temu rejon Telatyna i Łaszczowa związany był z produkcja kalafiorów i brokułów, w regionie funkcjonowały liczne skupy, do których ustawiały się kolejki z surowcem. Cofając się do tyłu, okazuje się, że historia uprawy kalafiorów w tym regionie zaczyna się jakieś 30 lat temu. Wtedy już, produkując to warzywo dla potrzeb przemysłu, można było uzyskać około 1 zł/kg gotowej różyczki. Gdy popatrzymy na to co było kiedyś i porównamy z obecną sytuacją, okazuje się że zmieniło się wiele ale cena zbytu kalafiorów pozostała na tym samym poziomie od tamtego okresu. Dla porównania w tamtym czasie litr paliwa kosztował koło 1,7 zł, dziś dwa razy tyle, saletra amonowa kosztował 300 zł/tonę – dziś trzeba zapłacić koło 800 zł/tonę. Gdyby porównywalnie podrożały kalafiory w skupie sytuacja byłaby na pewno inna niż ma to miejsce – mówi Sylwester Karczmarczuk producent kalafiorów ze Steniatyna podkreślając, że sam nakład na posadzenie i zakup rozsady to na starcie koszt rzędu 7000 zł/ha. Dochodzą do tego koszty pielęgnacji, ochrony, wreszcie samego zbioru i przygotowania do sprzedaży. Presja chórób i szkodników jest coraz większa. Kiedyś wystarczało w całym cyklu produkcyjnym zrobić 2-3 zabiegi przeciwko szkodnikom i sprawa ochrony była załatwiona. Teraz jak nie mączlik czy tantniś, to bakteriozy. Środków do walki z tymi zagrożeniami nie jest wystarczająco, a te dostępne nie są też tanie w zakupie – mówi plantator z Steniatyna. Wśród utrudnień jest też fakt występowania kiły kapusty na wielu polach, co utrudnia prowadzenie uprawy. Jedyną możliwością obrony jest uprawa odmian odpornych na kiłę, pomocne okazuje się stosowanie nawozu Perlka, który ogranicza presję choroby.
Z moich wyliczeń wynika, że obecnie nakłady na 1 ha kalafiorów wynoszą około 20 tys. zł. Zatem zbiór 20 t/ha i sprzedaż różyczki po 1,1-1,2 zł/kg (takie ceny są w tym sezonie) zaledwie pokrywa ponoszone nakłady na produkcję – uważa Pan Sylwester.
Dodać trzeba do tego również sytuację, gdy nie uda się zebrać pełnego plonu z przyczyn związanych z niekorzystnym przebiegiem pogody (np. zalane pola, jak w tym roku). Do utrudnień należy dodać coraz wyższe koszty robocizny oraz trudności związane z pozyskaniem pracowników, choćby na czas zbiorów.
Jeśli kalafior, to głównie na świeży rynek
Nic zatem dziwnego, że obecnie plantatorzy którzy decydują się na uprawę kalafiorów, ukierunkowują ją bardziej na rynek warzyw świeżych i zbiór całych różyczek. W takiej technologii na 1 ha wysadza się koło 27-28 tys. roślin, tak by zbierać kalafiory która mają róże o masie co najmniej 1 kg. Nie zawsze jednak cały towar nadaje się do sprzedaży świeżorynkowej, a jak szacuje Pan Sylwester około 20-30% i tak trzeba przeznaczyć na przemysł z przyczyn jakościowych (róże przerośnięte, źle wykształcone, przebarwione). W swoim gospodarstwie uprawia w tym roku tylko odmianę kalafiora Guideline, która może być uprawiana na zbiór od czerwca do września/października. Odmiana ta ma krótki okres wegetacji i to co potwierdziło się w tym sezonie – jest stosunkowo odporna na choroby.
Nie bez znaczenia jest tez to gdzie sprzedaje się wyprodukowane warzywa. Pan Sylwester jest członkiem grupy Kalgrup, za pośrednictwem której sprzedaje kalafiory. Jako grupa bazujemy tylko na warzywach z gospodarstw naszych członków, gdzie wiemy jak są one produkowane i jak chronione – informuje Marek Wiśniewski, wiceprezes Kalgrupu. To właśnie dzięki takim podmiotom możliwa okazała się zmian specjalizacji i rozpoczęcie na szeroką skalę produkcji kalafiorów i brokułów na świeży rynek. Kalgrup jest obecnie największym na Zamojszczyźnie przedsiębiorstwem, które pozyskane warzywa od producentów dostarcza do sieci supermarketów oraz eksportuje.
Co zamiast kalafiorów?
Ekonomia sprawia, że zamiast kalafiorów i brokułów na zamojskie ziemie wkraczają inne gatunki warzyw. Dość popularna w tym sezonie jest uprawa fasoli szparagowej, a od kilku lat widać wzrost uprawy papryki polowej. Ja od kilku już lat uprawiam paprykę na powierzchni 3-4 ha, gdzie jednak opłacalność produkcji jest wyższa w porównaniu do kalafiorów, a i problemy ze szkodnikami są o wiele mniejsze – mówi Sylwester Karczmarczuk. Paprykę zbiera się gdy zaczyna się przebarwiać, sprzedaje w całości lub krojoną. Można też sprzedać paprykę do tłoczenia. Popularne w uprawie odmiany to głównie Chouca (dobra przede wszystkim do krojenia), Red Mountain (dobrze się wybarwi, wczesna, plenna), Crusaider (plenna, dobrze i szybko się wybarwia). Generalnie odmiany bardzo różnie się zachowują się w poszczególnych dlatego dobrze mieć zestaw różnych odmian tak by mieć gwarancję zbiorów.