Obserwując geopolitykę na przestrzeni dwóch ostatnich lat trudno o optymizm. Zaostrza się sytuacja na Pacyfiku oraz (a może zwłaszcza) na Morzu Południowochińskim będącym najważniejszym akwenem transportowym świata. Zdestabilizowana została dość poważnie Europa Wschodnia. Do tego cały świat odczuwa skutki epidemii koronawirusa, która w ostatnich tygodniach ponownie nasilać się również w Polsce. W wyniku wystąpienia tych wszystkich niesprzyjających czynników o wymiarze globalnym obserwować można długi ciąg reperkusji zaburzających normalne funkcjonowanie i produkcję w gospodarstwach ogrodniczych w naszym kraju, ale w zasadzie także w całej Europie.
Drożejące środki produkcji
Szokujące są zwłaszcza podwyżki cen nawozów. Niektórych z popularnych i dobrych jakościowo produktów do żywienia roślin nawet nie można już kupić od ręki. Zaburzone łańcuchy dostaw oraz wysokie ceny gazu przekładają się na sytuację, która jeszcze dwa lata temu byłyby nie do pomyślenia. Produkcja nawozów jest obecnie znacznie droższa, kosztowniejsza jest także ich logistyka. To jednak problem znacznie szerszy, który dotyka innych jeszcze środków produkcji. Docierają do Polski sygnały o tym, że w niektórych obiektach szklarniowych w Holandii wstrzymano produkcję z uwagi na brak rentowności spowodowany drastycznymi podwyżkami m.in. cen energii. Co w takim przypadku czeka polskich ogrodników?
Powrót do przeszłości?
Wygląda na to, że w pewnym stopniu powrócić będzie trzeba lub warto powrócić do rozwiązań i niektórych sposobów prowadzenia gospodarstw praktykowanych na szerszą skalę przed wejściem Polski do UE. Pomimo wielkich nakładów i wysiłków jakie przeznaczano na odejście od nich, dziś wiele wskazuje na to, że niegdysiejszy model uprawy gleby miał nie tylko wady ale i pewne zalety. W celu ograniczenia zużycia nawozów sztucznych rozważyć należy nawożenie pól obornikiem czy choćby podkładem popieczarkowym. Tam, gdzie to niemożliwe, sprawdzić mogą się preparaty dostępne na rynku poprawiające żyzność gleby, jej zasobność w próchnicę a przy tym także sorpcję wodną. W tak przygotowanych glebach, mniejszym nakładem kosztów bieżących osiągać można zadowalające wyniki produkcyjne.
Podpowiedź spod Krakowa
W gospodarstwie Damiana Micyka w Szarkówce, tak jak w poprzednich latach, odbyło się jedno ze spotkań zrealizowanych przy okazji Charsznickich Dni Kapusty. W gronie firm, które zorganizowały swe stoiska u gospodarza znalazła się firma Carbohort. Zaprezentowała interesujący kondycjoner glebowy Carbomat pH Plus. Gdy poprosiliśmy o recenzję i wyjaśnienie zasad aplikacji tego produktu, skierowano nas do niezależnego eksperta ds. rolnictwa dr Jerzego Próchnickiego.
Carbomat pH Plus – co to takiego?
Carbomat pH Plus to substrat produkowany na bazie węgla brunatnego. Zawiera ok. 100 kg K20 na tonę produktu, a także od 100 do 200 kg kwasów humusowych w tej samej masie gotowego produktu. Są one w formie, która pozwala na szybkie ich uwolnienie co jest z korzyścią dla roślin. To nie tylko kondycjoner gleby ale wręcz nawóz zawierający potas. Pierwiastek ten po aplikacji Carbomatu bardzo szybko staje się dostępny dla roślin. Dlatego polecam zastosowanie tego produktu tam, gdzie potas wiosną jest potrzebny – w uprawie warzyw, kukurydzy czy ziemniaków – mówił w Szarkówce dr Jerzy Próchnicki.
Co jeszcze powiedział? Cała jego wypowiedź dotycząca produktu z oferty Carbohort zarejestrowana została na poniższym filie: